Dataset Viewer
text
stringlengths 1
18.4k
|
---|
we藕 i wysyp
|
si臋
|
ze mnie przesyp
|
tu s膮 takie pyszne naczynka
|
hotele i domki
|
dla pszcz贸艂 samo centrum
|
miasta
|
i jaka szkoda 偶e nie jeste艣my owadami
|
a nasze cia艂ka nie s膮 po艂膮czone gi臋tkimi elastycznymi b艂onami
|
mog艂abym porzuci膰 praktykowanie jogi i wygi膮膰 si臋 w 艂uk
|
triumfalny
|
to rozczulaj膮ce nieprawda偶
|
chwasty zio艂a kwietne 艂膮ki
|
a tu jedynie moje 艂ono
|
opuszczona gawra
|
dajcie mi mleko
|
a b臋d臋 mia艂a wszystko pod 偶ebrami
|
i niech wytryska z piersi
|
jak z otwartej rany
|
bo kto艣 tu ju偶 by艂
|
ruch zdradza si臋 w wymi臋tej 艣ci贸艂ce
|
uchodzi i wychodzi t臋dy 偶ycie
|
jak przez uchylone wrota
|
tyle ju偶 zrobili艣my a zrobimy jeszcze mniej
|
powiedzia艂e艣 chc臋 mie膰 z tob膮 dom jakby chodzi艂o o psa
|
albo o dziecko
|
i rzeczywi艣cie gra si臋 to na tych samych akordach
|
refren powraca jak echo
|
akcent k艂adzie si臋 na chcie膰 i na mie膰
|
historia parzy w j臋zyk
|
zr贸bmy sobie dom
|
ale to nie moja wiara
|
wierz臋 w schrony
|
w dym nie w dom
|
i czasem jeszcze w 艣wi臋te obcowanie
|
s艂odkie i lepkie jak mi贸d
|
pr贸偶no mnie szuka膰 w ciele
|
puste pokoje prawdziwie t臋tni膮 偶yciem
|
gdy odejd膮 wszystkie zapachy
|
wysiejemy tu 艂膮ki
|
niech wabi膮
|
pszczo艂y
|
<|endoftext|>
|
Infantka
|
powie艣膰 historyczna
|
Anna Jagiellonka
|
Ksi臋ga druga. Marzenia
|
Ksi膮dz biskup che艂mski zwyk艂 by艂 codzie艅 zrana przybywa膰 na zamek, pe艂ni膮c bardzo gorliwie swe obowi膮zki str贸偶a, chocia偶 od czasu, jak je na niego w艂o偶ono, znacznie by艂 z艂agodnia艂 dla kr贸lewnej. Krajczyna znajdowa艂a, 偶e dobry, uprzejmy, ale troch臋 boja藕liwy ksi膮dz Wojciech coraz wi臋cej si臋 akomodowa艂 i ust臋pstwo czyni艂 Annie.
|
Dzia艂o si臋 to bezwiednie. Kr贸lewna coraz stawa艂a si臋 energiczniejsz膮, biskup walczy膰 z ni膮 nie m贸g艂. Narzeka艂 on na to przed wojewod膮 Ucha艅skim, ale oba razem bezsilnemi si臋 czuli wobec Anny Jagiellonki, kt贸ra z krwi膮 zimn膮, ale z 偶elazn膮 wytrwa艂o艣ci膮 sz艂a gdzie sama zamierzy艂a, nie艂atwo s艂uchaj膮c kogo.
|
Ros艂a w ich oczach ta pani niedawno jeszcze zapomniana, lekcewa偶ona przez brata i zalewaj膮ca si臋 艂zami. Na贸wczas ulega艂a ona choremu kr贸lowi, teraz sama si臋 czu艂a tu pierwsz膮 i nie ust臋powa艂a nikomu.
|
Jednego poranku jesiennego przyby艂 ksi膮dz Staro藕rebski jak zwykle na zamek i zdziwi艂 si臋 mocno widz膮c, 偶e podw贸rca cz臋艣膰 zajmowa艂y powyci膮gane z szop wozy, paki i skrzynie; 偶e tu偶 w improwizowanej ku藕ni konie przekowywano, a ludzi mn贸stwo kr臋ci艂o si臋 po艣pieszaj膮c tak jakby im bardzo by艂o pilno.
|
Wygl膮da艂o to na przygotowanie do podr贸偶y. Biskup o 偶adnej nie wiedzia艂.
|
Talwosz, kt贸rego w niedostatku innego tytu艂u nazywano sekretarzem kr贸lewnej, sta艂 w艂a艣nie wydaj膮c rozkazy; biskup, wysiad艂szy z kolebki, powo艂a艂 go do siebie.
|
C贸偶 si臋 to tak przygotowujecie? zapyta艂 co si臋 u was dzieje?
|
Kr贸lewna wyda艂a rozkazy, aby si臋 gotowano do podr贸偶y odpar艂 sucho Talwosz.
|
Gdzie? dok膮d? do jakiej? 偶ywo przerwa艂 biskup ale ja o niczem nie wiem! Na rany pa艅skie! Ja tu przecie str贸偶em jestem!
|
Litwin s艂ucha艂 oboj臋tnie ksi臋dza biskupa i rzek艂 r贸wnie偶 zimno.
|
Ja spe艂niam co mi przykazano, do mnie nie nale偶y wi臋cej nad to.
|
Ale dok膮d偶e jecha膰 my艣licie? zawo艂a艂 biskup coraz bardziej poruszony.
|
Talwosz ruszy艂 ramionami.
|
Kr贸lewna si臋 przedemn膮 t艂贸maczy膰 nie potrzebowa艂a rzek艂 a ja pyta膰 nie 艣mia艂em. Wiem tylko, 偶e jedziemy.
|
Ksi膮dz biskup sta艂 z za艂amanemi r臋kami; poczciwa jego twarz 艂agodna zmieni艂a si臋, zas臋pi艂a, posmutnia艂a, wida膰 by艂o, 偶e go to wiele kosztowa艂o, i偶 zmuszonym zosta艂 kr贸lewnie czyni膰 wyrzuty.
|
Zmi臋szany nie 艣pieszy艂 na zamek, aby si臋 rozpyta膰, bo chcia艂 z pierwszego wra偶enia och艂on膮膰, l臋kaj膮c si臋 narazi膰 zbyt 偶ywemi wyrzuty kr贸lewnie, a by艂 do nich obowi膮zany.
|
Panowie senatorowie postawili go tu na stra偶y; kr贸lewna nie powinna by艂a kroku uczyni膰 bez ich wiedzy i przyzwolenia; biskup nie s艂ysza艂 o 偶adnej podr贸偶y, a tu ju偶 czyniono, nie pytaj膮c, przygotowania do niej.
|
Talwosz pok艂oni艂 mu si臋 i odszed艂.
|
Ksi膮dz Wojciech postawszy chwil臋 jeszcze zak艂opotany, powolnym krokiem wsun膮艂 si臋 na pokoje Anny.
|
W pos艂uchalnym, w kt贸rym go zwykle przyjmowano, pusto by艂o. Dosia tylko sprz膮ta艂a po stolikach, i przysz艂a ksi臋dza w r臋k臋 poca艂owa膰. Nie 艣mia艂 si臋 biskup jej pyta膰.
|
Wtem ze drzwi bocznych wyjrza艂a krajczyna i znik艂a, a po chwili kr贸lewna Anna ukaza艂a si臋 w progu i wesz艂a powolnym krokiem.
|
Biskup j膮 przywita艂 milcz膮cy, badaj膮c oczyma; w twarzy nie znalaz艂 偶adnej zmiany spokojn膮 by艂a zupe艂nie i nie zdawa艂a si臋 zak艂opotan膮, gdy ksi膮dz Wojciech zmi臋szany by艂 niezmiernie.
|
Widz臋 na zamku jakie艣 przygotowania odezwa艂 si臋 nie艣mia艂o tak jak gdyby do podr贸偶y. Czy wasza mi艂o艣膰 odebra艂a jakie艣 wiadomo艣ci od pan贸w senator贸w?
|
呕adnych odpar艂a Anna ale powietrze si臋 zbli偶a codzie艅 do P艂ocka i ja tu na nie czeka膰 nie my艣l臋. Musz臋 szuka膰 bezpieczniejszego schronienia.
|
Ale to nie mo偶e nast膮pi膰 bez wiedzy pan贸w senator贸w przerwa艂 biskup.
|
To wasza rzecz, m贸j ojcze, z nimi si臋 o to porozumie膰 rzek艂a spokojnie kr贸lewna co do mnie ja niczyich rozkaz贸w czeka膰 nie potrzebuj臋, jestem przecie偶 woln膮.
|
Biskupowi pot z czo艂a spada艂 kroplisty, ociera艂 go ruchem gor膮czkowym r膮k obu.
|
Tak jest, tak jest po艣pieszy艂 potwierdzi膰 lecz niemniej bez ich wiedzy by nie wypada艂o. I dok膮d偶e wasza mi艂o艣膰 chcesz jecha膰?
|
S膮dz臋, 偶e w 艁om偶y b臋d臋 najbezpieczniejsz膮 ch艂odno, po kr贸tkim namy艣le odezwa艂a si臋 kr贸lewna.
|
Biskup r臋ce 艂ama艂, przysz艂o mu na pami臋膰, 偶e z 艁om偶y 艂atwiej by艂o z Litwinami si臋 porozumiewa膰, 偶e ztamt膮d te偶 kr贸lewna mo偶e mia艂a jakie um贸wione drogi i pos艂贸w na zjazdy, kt贸re si臋 zapowiada艂y.
|
Potrzeba wi臋c chyba natychmiast o tej woli mi艂o艣ci waszej da膰 wiedzie膰 arcybiskupowi, panu marsza艂kowi i wojewodom m贸wi艂 ks. che艂mski, i w ustach mu zasycza艂o, a g艂os jego coraz by艂 s艂abszy.
|
Nic nie mam przeciwko temu odpar艂a Anna Jagiellonka ale za p贸藕no b臋dzie o tem ich uwiadamia膰, gdy ja czeka膰 na odpowied藕 nie mog臋. Pojedziemy jutro lub pojutrze.
|
Jest偶e to sta艂e postanowienie? przerwa艂 ksi膮dz Wojciech 艂agodnie. Jabym si臋 o艣mieli艂 mi艂o艣ci waszej uczyni膰 uwag臋, 偶e pan贸w senator贸w dra偶ni膰 i zniech臋ca膰 nie nale偶a艂oby.
|
Ale ani te偶 im si臋 poddawa膰 i uni偶a膰 odpowiedzia艂a Anna boby ze mnie lalk臋 jak膮艣 uczynili, kt贸r膮 ja by膰 nie mog臋, znaj膮c krwi mej prawa i dostoje艅stwo.
|
Chc臋 w艂a艣nie okaza膰, i偶 si臋 nie uwa偶am niewolnic膮 i podleg艂膮 rozkazom niczyim. Rady ch臋tnie s艂ucham, ale wi臋cej nic. Je艣li si臋 ona nie zgodzi z mojem przekonaniem, odrzuci膰 j膮 musz臋.
|
Biskup r臋ce podni贸s艂 do g贸ry.
|
Ale wasza mi艂o艣膰 nie widzisz chyba, 偶e to wypowiedzenie wojny! 偶e to op贸r jest przeciw woli narodu.
|
Szanuj臋 j膮, ale jej swojej po艣wi臋ci膰 nie mog臋 rzek艂a kr贸lewna. Wy, ojcze kochany, nie przekonacie mnie. My艣la艂am d艂ugo, wzywa艂am Ducha 艣wi臋tego, a com postanowi艂a to uczyni臋 i b臋dzie co B贸g da! Pojad臋 do 艁om偶y.
|
Biskup milcza艂, kr贸lewna doda艂a 艂agodnie.
|
Wy ze mn膮, nieprawda偶?
|
Musz臋 rzek艂 ksi膮dz Wojciech zcicha cho膰 zaprawd臋 przeciwko tej podr贸偶y samowolnej protestuj臋.
|
Nie s膮dz臋, aby艣cie wy, m贸j ojcze, albo pan wojewoda Ucha艅ski wstrzymywa膰 mnie gwa艂tem zamierzali. Wy donie艣cie, co ja czyni臋, a ja post膮pi臋, jak mi lepiej.
|
Powietrze jeszcze daleko! W P艂ocku o niem nie s艂ycha膰! odezwa艂 si臋 biskup.
|
Nie czas b臋dzie wyje偶d偶a膰 gdy nadejdzie sucho rzek艂a Anna.
|
Ksi膮dz che艂mski nie odpowiedzia艂, szuka艂 w g艂owie co mog艂o spowodowa膰 to nag艂e wyjazdu postanowienie; domy艣le膰 mu si臋 by艂o trudno czego艣, pr贸cz 艂atwiejszych z Litw膮 uk艂ad贸w, gubi艂 si臋 w przypuszczeniach.
|
Cesarskich wys艂a艅c贸w, czy francuzkich mo偶e, kr贸lewna tem bezpieczniej my艣la艂a przyjmowa膰?
|
Anna przechadza艂a si臋 po komnacie, nie okazuj膮c najmniejszego wzruszenia. Wesz艂a w tej chwili jedna z kobiet, dopytuj膮c o jakie艣 rozporz膮dzenia do podr贸偶y, kt贸re Anna wyda艂a g艂osem 艣mia艂ym i bez namys艂u, jakby oddawna je ju偶 mia艂a w my艣li przygotowane.
|
Biskup che艂mski spr贸bowa艂 jeszcze na r贸偶ny spos贸b kr贸lewn臋 sk艂oni膰, je艣li nie do zmiany postanowienia, to do zatrzymania si臋 z wykonaniem dop贸kiby on nie odebra艂 odpowiedzi, ale musia艂 si臋 w ko艅cu przekona膰, 偶e kr贸lewna nie da si臋 zachwia膰, westchn膮艂, po偶egna艂 si臋 i poszed艂 co pr臋dzej do pana wojewody, kt贸ry szcz臋艣ciem znajdowa艂 si臋 w P艂ocku.
|
Ucha艅ski o niczem dotychczas nie wiedzia艂 i jak biskup zdumia艂 si臋 wielce, ale on tak偶e nie 艣mia艂 nawet wa偶y膰 si臋 pomy艣le膰 o tem, aby kr贸lewn臋 si艂膮 zatrzyma膰 na zamku i nie dopu艣ci膰 wyjazdu.
|
Kr贸lewna ma wielu przyjaci贸艂 rzek艂 wszyscy si臋 nad jej sieroctwem lituj膮, uchowaj Bo偶e, rozterki z ni膮, p贸jdzie po 艣wiecie wie艣膰, 偶e j膮 kr臋puj膮 i w niewol臋 zaprz臋gaj膮 senatorowie, szlachta si臋 zburzy. Nast臋pstwa mog膮 by膰 smutne.
|
Litwa tylko szuka przyczepki, gotowa si臋 uj膮膰 za ni膮.
|
艢lij wasza przewielebno艣膰 doniesienie, ale je艣li jecha膰 si臋 uprze, niech jedzie, nam w艂adzy nie dano, aby艣my j膮 zamykali, tylko doz贸r i czuwanie.
|
Rozmawiali tak jeszcze, gdy nadszed艂 referendarz Czarnkowski z po偶egnaniem do wojewody. Wyje偶d偶a艂 i on jako wys艂aniec od kr贸lewnej, wraz z ksi臋dzem Janem Borakowskim, proboszczem 艂臋czyckim, do prymasa i na zjazdy, w sprawie tykoci艅skich skarb贸w i innych wa偶nych interes贸w.
|
End of preview. Expand
in Data Studio
README.md exists but content is empty.
- Downloads last month
- 37